• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

No hope, no fear. Nie ma nadziei, nie ma strachu

Natalia Julia Nowak :-) Przyszłam na świat 19 lutego 1991 r. w Starachowicach. Jestem absolwentką Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach (Dziennikarstwo i Komunikacja Społeczna, studia licencjackie), zdobyłam absolutorium na Uniwersytecie Warszawskim (Socjologia Stosowana i Antropologia Społeczna, studia magisterskie). Posiadam dyplom higienistki stomatologicznej (ukończyłam Centrum Edukacji Zawodowej w Skarżysku-Kamiennej). Opiekuję się śliczną suczką grzywacza chińskiego, której pełne imię brzmi WERA Exotic World FCI. Zapraszam serdecznie na moje blogi: njnowak.blogspot.com njnowak.wordpress.com njnowak.tumblr.com njnowak.altervista.org

Kategorie postów

  • Ciekawostka (5)
  • Film (29)
  • Historia (22)
  • Inne (11)
  • Muzyka (8)
  • Polityka (12)
  • Społeczeństwo (24)

Strony

  • Strona główna

Linki

  • Natalia Julia Nowak
    • N.J. Nowak - BlogSpot
    • N.J. Nowak - LiveJournal
    • N.J. Nowak - Tumblr
    • N.J. Nowak - Wordpress

Kategoria

Muzyka, strona 1

< 1 2 >

Powrót do klubu Blitz

Klucz do nowej fascynacji

Jakiś czas temu zainteresowała mnie zagraniczna muzyka rozrywkowa z lat osiemdziesiątych XX wieku. Fascynacja starymi przebojami spłynęła na mnie dość nieoczekiwanie. Wszystko zaczęło się od brytyjskiego zespołu Dead or Alive, który - w czasach, gdy nie było mnie jeszcze na świecie - wylansował hity “You Spin Me Round (Like a Record)”, “Something In My House”, “Brand New Lover” i “My Heart Goes Bang (Get Me to the Doctor)”. Prawdę powiedziawszy, o istnieniu tej grupy i bolesnych przeżyciach jej wokalisty (Pete’a Burnsa) dowiedziałam się już kilka lat temu. Najpierw usłyszałam największy przebój formacji, a potem poczytałam nieco o dolach i niedolach Burnsa. Tak się jednak złożyło, że wówczas szybko zapomniałam o DoA. Pamięć o tym zespole powróciła do mnie dopiero w drugiej połowie 2012 roku. Postanowiłam wtedy poznać tę grupę od nowa, a owocem moich dociekań stał się artykuł “Wielkousty Michael Jackson z Port Sunlight”.

Łańcuch powiązań

Niebawem uświadomiłam sobie, że nie da się w pełni zrozumieć Dead or Alive (i poczynań Pete’a Burnsa) bez znajomości kwartetu Culture Club i jego lidera Boya George’a. Napisałam o tym zresztą w tekście “Pete Burns i Boy George. Kongenialność czy konkurencja?”. Później naszła mnie refleksja, że nie jest możliwe pełne zrozumienie Culture Club i Boya George’a bez ogarnięcia fenomenu, jakim był londyński klub Blitz (kolebka ruchu New Romanticism, znanego także jako New Romantic). O tym, czym był rzeczony lokal, opowiedziałam pokrótce w artykule “Dawno temu w Londynie stał klub Blitz”. Pracując nad wspomnianym materiałem, miałam już świadomość kolejnego faktu. Jeśli pragnę pojąć istotę Nowego Romantyzmu, muszę zgłębić nurty, repertuary i zjawiska, które stanowiły punkt wyjścia dla bywalców Blitz. Mądrzy ludzie mawiają, że do zrozumienia określonej epoki konieczne jest poznanie epoki wcześniejszej. Mają rację. Ja, w ferworze moich poszukiwań, dotarłam już do lat siedemdziesiątych.

Blitzologia - poziom średniozaawansowany

Ale przejdźmy do konkretów. W niniejszym tekście chciałabym rozwinąć kilka wątków z mojej publikacji “Dawno temu w Londynie stał klub Blitz”. Rzeczony artykuł zawierał m.in. informacje na temat zespołu Visage. Tak się jednak składa, że od Visage niedaleko do Ultravox. Dziś napiszę kilkanaście zdań o tej drugiej formacji (skądinąd bardzo zasłużonej dla ruchu noworomantycznego). Później nakreślę parę słów o Billym Idolu, który - przypadkowo i pośrednio - zmienił bieg historii. Jak dowiadujemy się ze strony TheBlitzClub.com, to właśnie Billy zaprosił Steve’a Strange’a (gospodarza Blitz, wokalistę Visage) do Londynu. Kolejnym muzykiem, którego scharakteryzuję, będzie Kirk Brandon. Człowiek ten, działający w depresyjnym zespole rockowym, miał nietypowe zatargi z Boyem Georgem. Na koniec opiszę gwiazdę lat siedemdziesiątych, której twórczość była natchnieniem dla Nowych Romantyków. David Bowie, bo o nim mowa, dostarczył społeczności blitzowców wielu inspiracji. Jak pamiętamy z poprzedniego artykułu, do rozsławienia klubu Blitz przyczyniły się wtorkowe imprezy zwane “nocami Davida Bowiego” (“David Bowie nights”). Życzę przyjemnej lektury i… przepraszam, że ograniczony czas nie pozwala mi na zaprezentowanie większej liczby artystów.

Visage i Ultravox


W czasach Nowego Romantyzmu świat brytyjskich wykonawców muzycznych przypominał wioskę, w której wszyscy się znali i wywierali na siebie wpływ. Można to łatwo przedstawić na przykładzie formacji Visage i Ultravox. Z obiema grupami był związany Midge Ure - uzdolniony kompozytor, wokalista, keyboardzista, gitarzysta i autor tekstów piosenek. Muzyk, którego prawdziwe nazwisko brzmi James Ure, działał początkowo w Visage. Potem przeniósł się do Ultravox, gdzie w pełni rozwinął skrzydła. O tym, że Midge odegrał ważną rolę w historii obu zespołów, przekona się każdy, kto posłucha ich utworów. Piosenki Visage i Ultravox brzmią bowiem podobnie. Da się wyczuć, że na kształt obydwu repertuarów wpłynęła ta sama osoba. Muzyka Ultravox jest jednak znacznie dojrzalsza i bardziej skomplikowana od Visage. Słychać, że talent Ure uległ oszlifowaniu i objawił się w całej okazałości. Z czego może to wynikać? Cóż, Midge miał w Ultravox więcej swobody twórczej. Nie musiał już podporządkowywać się woli lidera, bo sam został liderem. Dzięki temu doprowadził swoje zdolności do perfekcji i uczynił Ultravox jedną z najlepszych grup muzycznych w Zjednoczonym Królestwie. Bardzo lubię Visage, ale myślę, że Ure miał zbyt wielki potencjał, żeby “marnować się” w zespole dowodzonym przez kogoś innego.

Pięknie, choć po masońsku

Utwory Ultravox są syntetyczne, pełne magii i niesamowitości, a na dodatek melodyjne i przebojowe. Często słychać w nich nutkę tajemniczości, która wcale nie kłóci się z żywym rytmem i energicznym wokalem. Jak już napisałam, jest to coś w stylu Visage, ale na znacznie wyższym poziomie artystycznym. Teledyski Ultravox również są ciekawe i godne uwagi. Wystarczy wspomnieć o video clipie nakręconym do piosenki “Vienna”. Filmik jest odrobinę gotycki: dużo w nim mroku, ponurych rzeźb, pięknych budowli, a także świec i niewspółcześnie odzianych ludzi. Uważam, że powinien go obejrzeć każdy człowiek, któremu podobał się teledysk “The Damned Don’t Cry” Visage. Trochę kontrowersyjny jest video clip “The Thin Wall” (znowu mówimy o twórczości Ultravox). W filmiku pojawia się bowiem loża masońska: pomieszczenie z charakterystycznymi, białymi kolumnami i podłogą przypominającą szachownicę*. Nawiązania do ruchu wolnomularskiego występują ponadto w teledysku “Hymn”. Okładka singla “Hymn” przedstawia zaś masoński symbol (cyrkiel i ekierkę). Ciekawostka: pomieszczenie z białymi kolumnami i podłogą-szachownicą uwieczniono także w video clipie “God Thank You Woman” Culture Club. Sama czarno-biała podłoga pojawia się natomiast w filmiku “Something In My House” Dead or Alive.

Billy Idol - władca czasu?

Istnieje zjawisko zwane efektem motyla. Polega ono na tym, że pozornie nieważny gest pociąga za sobą lawinę nieprzewidzianych wydarzeń. Są podstawy, żeby mniemać, iż sprawcą jednego z efektów motyla był Billy Idol (właśc. William Broad). Gdyby ten blondwłosy artysta nie zaprosił Steve’a Strange’a do Londynu, nie doszłoby do przeobrażenia przeciętnego klubu Blitz w miejsce szalonych eksperymentów artystycznych. Wówczas nie narodziłby się nurt kulturowy o nazwie New Romanticism (New Romantic). W konsekwencji losy światowej popkultury potoczyłyby się inaczej i nie wiadomo, gdzie ludzkość znajdowałaby się dzisiaj. Skoro Billy - szczęśliwym zbiegiem okoliczności - dokonał takiego przełomu, wypadałoby się zapoznać z jego dorobkiem artystycznym. William Broad to zdecydowanie muzyk rockowy, wykonawca piosenek o mocnym i twardym brzmieniu. Jego twórczość, chociaż mainstreamowa, wydaje się łączyć cechy dwóch epok: punkowej i noworomantycznej. Artysta ma na koncie kawałki drapieżne i dynamiczne, takie jak “Rebel Yell”, “Mony Mony“ czy “Scream“. Do innych jego utworów wkradają się jednak dźwięki cudowne i nieziemskie, co doskonale słychać w “Eyes Without A Face”. Teledyski Idola nierzadko są śmiałe pod względem obyczajowym. Bezpruderyjne kobiety, pojawiające się w filmikach, sprawiają, że twórczość artysty zahacza o kolejną epokę. Jaką? Oczywiście, współczesność. Billy wybiega czasem w odległą przyszłość, o czym świadczy jego fantastycznonaukowy/cyberpunkowy video clip “Shock To The System”. William Broad - władca czasu? A może król przypadku? Na te pytania nie ma (i nie będzie) odpowiedzi.

Pomówienie o pomówienie (?)

Jednym z bywalców klubu Blitz, często wzmiankowanym w różnorakich opracowaniach, był Kirk Brandon. Muzyk, skądinąd bardzo charyzmatyczny, zasłynął jako wokalista zespołu Theatre of Hate. Jeśli wsłuchamy się w piosenki tej formacji, uświadomimy sobie, że znacznie różnią się one od głównonurtowej muzyki noworomantycznej. Bo faktycznie nie jest to New Romanticism, tylko coś z zupełnie innej bajki, a mianowicie depresyjny postpunk. Utwory, wykonywane przez Theatre of Hate, są ambitne i trudne w odbiorze. Nie jest to proste “hop, siup, tralala” rodem z komercyjnych rozgłośni radiowych, tylko poważny repertuar, przeznaczony dla słuchaczy szukających konkretnych doznań estetycznych. Ciężka i przygnębiająca twórczość Theatre of Hate ociera się wręcz o gothic rock. Ciekawe, że losy Kirka Brandona, wokalisty tej mrocznej grupy, splotły się z losami gwiazdy popu, Boya George’a. O co chodzi? Otóż w latach dziewięćdziesiątych George opublikował swoją autobiografię. Stwierdził w niej, że w czasach klubu Blitz miał z Kirkiem płomienny romans. Gdy Brandon dowiedział się o tych rewelacjach, nie tylko je zdementował, ale również oskarżył Boya o zniesławienie. Sąd, po rozpatrzeniu sprawy, orzekł, że racja leży po stronie George’a. Wyszło więc na to, że mężczyźni faktycznie byli niegdyś parą, a Kirk to oszczerca, który pomówił bliźniego o pomówienie. Jak było w rzeczywistości? Nie wiadomo. Możliwe, że Boy naprawdę “chodził“ kiedyś z Brandonem. Szkoda tylko, że w swojej książce naruszył jego prawo do prywatności. Nie można samowolnie opisywać czyjegoś życia towarzyskiego, zwłaszcza w sposób, który umożliwia identyfikację danej osoby. Etyka mediów się kłania.

Barwny, ponadczasowy… David Bowie!

David Bowie to niezwykle oryginalny, wpływowy i zasłużony artysta, bez którego Nowi Romantycy (i nie tylko) daleko by nie zajechali. Zdaję sobie sprawę z faktu, że to, co napiszę o nim w niniejszym artykule, nie będzie w żaden sposób wyczerpujące. O Bowiem powstało wiele grubych książek, co pokazuje, że jego życie, dorobek i znaczenie dla kultury to temat rzeka. Chciałabym jednak przybliżyć jego twórczość młodym ludziom, którzy nie mieli jeszcze okazji zainteresować się tym repertuarem i nie pamiętają czasów, gdy gwiazdor był u szczytu popularności. David Bowie (właśc. David Robert Jones) jest ikoną muzyki rockowej. Urodził się w roku 1947, a zadebiutował już w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych. Początkowo działał w różnych zespołach muzycznych, później zdecydował się na karierę solową, którą kontynuuje do dziś. Bowie, jako solista, podbił serca publiczności nie tylko piosenkami, ale także skłonnością do eksperymentowania z własnym wizerunkiem. Artysta stworzył co najmniej kilka fikcyjnych postaci, w które wcielał się podczas występów. W artykule “David Bowie: his many faces” z internetowego wydania dziennika “The Daily Telegraph” znajdują się opisy pięciu z nich. Oto ich imiona: Aladdin Sane, Arnold Corns, Major Tom, Thin White Duke i Ziggy Stardust. Ja wiem o istnieniu jeszcze jednej persony, noszącej pseudonim Halloween Jack. Najsłynniejszą postacią, wykreowaną przez Davida, jest zdecydowanie Stardust - androgyniczny przybysz z innej planety. W polskojęzycznej Wikipedii możemy przeczytać: “Bowie identyfikował się z postacią Ziggy’ego aż do przesady, w czasie tournee (…) pojawiał się na konferencjach prasowych jako sam Ziggy”.

Muzyka i ciekawostki

Dorobek artystyczny Davida Bowiego jest tak imponujący, że jego dokładne zbadanie zajęłoby dużo czasu nawet najbardziej entuzjastycznemu badaczowi. Anglojęzyczna Wikipedia podaje, że dyskografia opisywanego muzyka obejmuje “26 albumów studyjnych, 9 albumów koncertowych, 46 albumów kompilacyjnych, 5 płyt extended play (EP), 109 singli i 3 ścieżki dźwiękowe”. Według tego samego źródła, interesujący nas artysta “wydał 13 video albumów i 48 teledysków”. Chylę czoło. Nie tylko przed Bowiem, ale również przed zapaleńcami, którzy zdołali w pełni ogarnąć jego twórczość. Sama wysłuchałam w całości tylko pięciu krążków Davida. Obejrzałam też kilka jego teledysków. Duże wrażenie zrobił na mnie video clip nakręcony do utworu “Ashes To Ashes”. Filmik jest ukłonem w stronę Nowych Romantyków - wielkich miłośników i uczniów Bowiego. Jeśli chodzi o muzykę, bardzo spodobały mi się piosenki “Starman”, “Ziggy Stardust” i “Heroes”. Przejdźmy teraz do ciekawostek. Na temat artysty krąży wiele teorii spiskowych. Jedna z nich mówi o tym, że David naprawdę jest istotą pozaziemską, a dokładniej Reptilianinem. Inna głosi, że w połowie lat siedemdziesiątych Bowie został podmieniony (tzn. zastąpiony przez sobowtóra). Lekkie kontrowersje wzbudza film fabularny “Labirynth”, w którym muzyk zagrał główną rolę męską. Produkcja była analizowana na stronie VigilantCitizen.com oraz w książce “The Illuminati Formula” Fritza Springmeiera i Cisco Wheeler. Z analiz wynika, że “Labirynth” mówi o projekcie Monarch, a postać grana przez Davida jest programistą umysłów**. Gdyby Bowie się dowiedział, co ludzie o nim wypisują, prawdopodobnie złapałby się za głowę.

Zakończenie/usprawiedliwienie

Artyści, wymienieni w niniejszym tekście, nie są jedynymi “starymi gwiazdami”, których miałam okazję niedawno słuchać. W ostatnim czasie zwróciłam bowiem uwagę na wielu wykonawców, nie tylko z Wielkiej Brytanii, ale również z Francji, Niemiec i Stanów Zjednoczonych. Jeśli chodzi o zespoły brytyjskie, zapoznałam się z twórczością Spandau Ballet, Human League i Duran, Duran. Co do formacji i solistów spoza Zjednoczonego Królestwa, nie będę ich dzisiaj wymieniać. Być może napiszę o nich parę słów w następnych artykułach. Jest jeden koleś z Ameryki Północnej, o którym chciałabym stworzyć całkiem osobny tekst. Nie wiem, kiedy to nastąpi, bo ostatnio brakuje mi czasu na twórczość publicystyczną. Nawet niniejszy artykuł miał być znacznie dłuższy i bardziej szczegółowy. Niestety, nadmiar obowiązków w realnym świecie sprawił, że musiałam się ograniczyć do niezbędnego minimum. Przepraszam i proszę o zrozumienie. Trzeci rok studiów (w systemie bolońskim) to nie przelewki.


Natalia Julia Nowak,
3-9 czerwca 2013 r.



__________
* Jeśli ktoś chce obejrzeć zdjęcia prawdziwych lóż masońskich, może ich poszukać za pośrednictwem wyszukiwarki internetowej Google. Polecam kierować się hasłem “masonic lodge”.
** Zainteresowanych odsyłam do mojego artykułu “Kontrola umysłu - prawda czy teoria spiskowa?”. Pełny tytuł przywołanej przeze mnie książki Springmeiera i Wheeler to “The Illuminati Formula Used to Create an Undetectable Total Mind Controlled Slave”.

 

27 lipca 2013   Dodaj komentarz
Muzyka   muzyka   kultura   blitz   new romantic   new romanticism  

Dawno temu w Londynie stał klub Blitz

Pokolenie ma znaczenie

Dawno, dawno temu w Zjednoczonym Królestwie stał klub muzyczny o nazwie Blitz. Żeby była jasność: nie mówimy o czasach skrajnie zamierzchłych. Okres historyczny, o którym będziemy rozmawiać, to przełom lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku. Dla osób młodych, czyli dla nastolatków i dwudziestolatków, jest to jednak epoka odległa, zupełnie jak średniowiecze lub starożytność. I właśnie dlatego ja, przedstawicielka rocznika 1991, zdecydowałam się użyć retorycznego wyrażenia “dawno, dawno temu”. Możliwe, że niektóre informacje, zawarte w niniejszym tekście, będą banalne dla czytelników w średnim wieku. Zapewniam jednak, że nie będą one banalne dla reprezentantów młodego pokolenia. Dla kogoś, kto ma czterdzieści lub pięćdziesiąt lat, oczywista jest znajomość mód, gwiazd, przebojów i tendencji sprzed kilku dekad. Nie jest ona jednak oczywista dla kogoś, kto ma lat piętnaście, dwadzieścia lub dwadzieścia pięć.

Muzyczne samouctwo

Gdy współczesna młodzież włącza muzyczną stację telewizyjną, widzi Lady Gagę, Rihannę, Katy Perry, Nicki Minaj… Skąd ci biedni, młodzi ludzie mają wiedzieć, co było “na topie” trzydzieści lat temu?! Muszą się dokształcać we własnym zakresie - tak jak ja to robię. Ale może się mylę? Może średnie pokolenie nie jest aż tak rozeznane w starej popkulturze brytyjskiej, bo Polska przed 1989 rokiem znajdowała się za żelazną kurtyną i izolowała się od Zachodu? Może, wbrew pozorom, to właśnie młodzi ludzie lepiej znają się na zachodnioeuropejskich “starociach” niż osoby czterdziesto- i pięćdziesięcioletnie? Niewątpliwie jest to temat godny zbadania i przedyskutowania. No, ale przejdźmy do konkretów, czyli do klubu Blitz i jego fascynujących tajemnic. Co takiego było w tym klubie, że zdecydowałam się napisać o nim artykuł? Mało to dyskotek było (i jest) na świecie?

Noce Davida Bowiego

Zacznijmy od danych geograficzno-administracyjnych. Klub Blitz mieścił się w Londynie, a dokładniej w Covent Garden, czyli w części West Endu - obszaru kojarzącego się przede wszystkim z musicalami, operami i innymi formami teatralnymi (zwłaszcza muzycznymi). Pod koniec lat siedemdziesiątych gospodarzami klubu Blitz zostali Steven John Harrington (Steve Strange) i Rusty Egan. Mimo młodego wieku, mieli oni już doświadczenie w tego typu działalności. Steven i Rusty przenieśli do Blitz specjalne, wtorkowe imprezy (“David Bowie nights” - “Noce Davida Bowiego”) organizowane początkowo w innym miejscu. Pod przywództwem Harringtona i Egana klub prężnie się rozwinął, przede wszystkim dlatego, że poświęcone Bowiemu imprezy zaczęły przyciągać ekscentrycznych artystów i buntowników obyczajowych. Był to czas, kiedy młodzi Brytyjczycy odczuwali znużenie punkiem i szukali czegoś świeżego. Potrzebna była nowa moda, nowa muzyka, nowa filozofia życia. Nic więc dziwnego, że lubiany klub Blitz szybko stał się miejscem szalonych eksperymentów artystycznych.

Cudaczni i androgyniczni

Bywalcy Blitz wyróżniali się przede wszystkim niekonwencjonalnym wyglądem. Mocne makijaże, dziwaczne fryzury, wyszukane dodatki, niecodzienne kreacje - oto ich znaki rozpoznawcze. Klubowicze nierzadko starali się wyglądać androgynicznie. Oznacza to, że łączyli w swoich wizerunkach elementy męskie i kobiece. Byli nawet tacy, którzy uprawiali crossdressing, czyli przebierali się za przedstawicieli płci przeciwnej. Stroje i charakteryzacje klubowiczów były niekiedy ciemne, choć nie aż tak ponure, jak w przypadku miłośników heavy metalu. Artyści, odwiedzający Blitz, uwielbiali przepych, kolor i cudaczność. Należy jednak podkreślić, że mimo skłonności do szokowania odziewali się w sposób spójny, przemyślany i elegancki. Ich powierzchowność, chociaż niestandardowa, była miła dla oka i akceptowalna. Czasem nawiązywała do tradycji, a czasem starała się wybiegać w przyszłość. Gdybym miała ją porównać do czegoś współczesnego, wskazałabym - z ogromną ostrożnością i licznymi wahaniami - style visual kei, emo i goth. Dlaczego? Ze względu na umiejętność godzenia przeciwieństw (staroświeckości z nowoczesnością, barwności z mrocznością, malowniczości z prowokacyjnością). Pośród tego wszystkiego blitzowcy wykazywali podobieństwo do modernistycznych dandysów.

Nowy Romantyzm

Z imagem bywalców Blitz doskonale korespondowała tworzona przez nich muzyka: syntetyczna, klimatyczna, czasem melancholijna, ale stosunkowo prosta, lekka i łatwo przyswajalna. Była to muzyka o bardzo charakterystycznym brzmieniu: elektroniczna, oparta na najnowszych technologiach, a zarazem rytmiczna, melodyjna i chwytliwa. Zaręczam, że tych dźwięków nie dałoby się pomylić z żadnymi innymi. Nurtowi, który narodził się w klubie Harringtona i Egana, nadano nazwę New Romanticism - Nowy Romantyzm. Kim zatem byli przedstawiciele interesującego nas środowiska? Nowymi Romantykami - New Romantics. Warto wiedzieć, że popularnym określeniem pierwszych Nowych Romantyków jest termin The Blitz Kids (Dzieci Blitz). Do wielu osób z opisywanej grupy przylgnęła również etykietka “gender bender”. Wyrażenie to jest bardzo trudne do przetłumaczenia na język polski. Jego sens najlepiej oddawałaby definicja: “ktoś, kto umyślnie nagina stereotypy związane z płcią społeczno-kulturową”. Według mnie, do Nowych Romantyków, Dzieci Blitz, pasowałoby też określenie “cyganeria artystyczna”.

Cyganeria artystyczna

W “Słowniku terminów literackich”, opublikowanym w 2004 roku przez Wydawnictwo GREG, znajdujemy następujące wyjaśnienie tego pojęcia: “Nieformalna grupa ludzi, złożona zazwyczaj z artystów, których wspólną cechą jest postawa buntu wobec zastanych norm społecznych i obyczajowych. Typowy dla cyganerii jest oryginalny, niekonwencjonalny i ekscentryczny tryb życia i formy zachowania. Wyróżniają się strojem (np. długie czarne peleryny i kapelusze). Pierwsza grupa cyganerii artystycznej, buntującej się przeciwko mieszczańskim normom, uformowała się we Francji w latach 30. XIX wieku. (…) Duchowym przywódcą cyganerii młodopolskiej, występującej przeciwko konserwatywnej obyczajowości mieszczańskiej, był Stanisław Przybyszewski”. A kto był duchowym przywódcą bywalców Blitz? Na poziomie organizacyjnym zapewne Steve Strange, ale na poziomie mentalnym - wspomniany kilka akapitów wcześniej David Bowie. Piosenkarz ten pojawił się kiedyś w klubie Harringtona i Egana. Zaprosił także grupę Nowych Romantyków (ze Stevem na czele) do występu w jego teledysku “Ashes to Ashes”.

Visage - historia

Przyjrzyjmy się teraz zespołowi Visage, który działał w latach 1978-1985, a następnie odrodził się z popiołów na początku XXI wieku. Formacja ta jest bardzo ważna, ponieważ założyli ją Steven John Harrington (Steve Strange) i Rusty Egan. Styl muzyczny grupy jest właśnie taki, jaki New Romanticism być powinien: nieziemski, syntetyczny, obdarzony specyficznym klimatem i łatwo wpadający w ucho. Zespół Visage wydał trzy płyty, z których dwie pierwsze odniosły sukces, a trzecia okazała się totalną porażką. Niedługo, bo już 20 maja 2013 roku, ukaże się czwarte długogrające CD formacji. Będzie to pierwszy krążek Visage od prawie trzydziestu lat! Grupa skrupulatnie przygotowuje opinię publiczną na swój powrót. Prowadzi stronę internetową, działa w serwisach społecznościowych, kontaktuje się z mediami i lansuje swoją nową piosenkę “Shameless Fashion“. Utwór jest dostępny w serwisie YouTube na profilu “therealvisage”. Materiał, promujący niewydaną jeszcze płytę, brzmi współcześnie, chociaż wyraźnie nawiązuje do muzyki z czasów klubu Blitz. Mimo to, nie dorównuje największym przebojom zespołu (tym z okresu Nowego Romantyzmu). Zajmijmy się więc starymi kawałkami i teledyskami Visage.

Visage - twórczość

Najbardziej znaną piosenką formacji jest “Fade To Grey” - kawałek elektroniczny i wprowadzający słuchacza w specyficzny nastrój. W tekście utworu fragmenty anglojęzyczne przeplatają się z francuskojęzycznymi. Video clip, chociaż prosty, odznacza się wysokimi walorami artystycznymi. Inne dziełko, na które warto zwrócić uwagę, to pełne tajemniczości i niesamowitości “The Damned Don’t Cry”. Filmik, przygotowany z myślą o tej piosence, jest odrobinę mroczny i romantyczny (w tradycyjnym tego słowa znaczeniu). Widzimy w nim, jak do banalnej rzeczywistości wkrada się odrobina grozy, metafizyki i niezwykłości. W teledysku “Visage” zostaje pokazany (zarówno na zewnątrz, jak i w środku) klub Blitz. Video clipem innym niż wszystkie jest “Mind of a Toy”. Steve Strange jawi się w nim jako mały chłopiec, jako wczesny nastolatek, jako dwudziestokilkuletni mężczyzna i jako starzec. Szerokie pole do interpretacji stwarzają symbole pojawiające się w filmiku. Oto niektóre z nich: schody, lalki, zegar, maska, wyeksponowane oko i marionetka będąca sobowtórem Strange’a. Grupa ma na swoim koncie teledyski, których akcja rozgrywa się w Egipcie (“The Horseman“, “Love Glove”) i Afryce Środkowej (“Beat Boy“). Oczywiście, opisane przeze mnie piosenki i video clipy to tylko część twórczości formacji Visage.

Kto bywał w klubie?

Wszystkich ludzi, którzy przewinęli się przez Blitz, nie dałoby się wymienić w krótkim artykule. Jest jednak kilka osób, o których wypada wspomnieć. Na przykład George Alan O’Dowd, czyli późniejszy Boy George, wokalista zespołu Culture Club. Przyszły gwiazdor był w klubie skromnym szatniarzem. Gdyby nie regularny kontakt z przychodzącymi do Blitz artystami, życie tego (młodziutkiego wówczas) człowieka potoczyłoby się zupełnie inaczej. Jednym z Dzieci Blitz był także Pete Burns, który później zdobył sławę jako frontman grupy Dead or Alive. To właśnie Burns śpiewał takie przeboje, jak “You Spin Me Round”, “Something In My House” czy “Brand New Lover”. Do najbardziej wyrazistych osobowości Blitz należał Peter Robinson - crossdresser wcielający się w postać Marylin, chodzącej kopii Marilyn Monroe. Robinson, podobnie jak jego koledzy, starał się zrobić karierę muzyczną. Wydał jeden album długogrający i kilka singli, wystąpił w paru teledyskach. Nie miał jednak uzdolnień wokalnych i szybko został zapomniany przez opinię publiczną. Zespołem, związanym z Blitz, był Spandau Ballet. Formacja “dojrzewała“ w klubie Harringtona i Egana, a kilka lat później zdobyła międzynarodową popularność. Dużo osiągnęła także “wychowana” w Blitz didżejka Princess Julia. W latach dwutysięcznych nawiązała ona współpracę z australijską piosenkarką i aktorką Kylie Minogue.

Film dokumentalny o Blitz

Jak widać, klub Blitz był prawdziwą kuźnią talentów. Niemal wszyscy artyści, którzy odwiedzali to miejsce, otrzymywali realną szansę na sukces. O tym, jak to dokładnie było z Nowymi Romantykami, możemy się przekonać, oglądając film dokumentalny “Whatever Happened To The Gender Benders?” (“Co się stało z gender benderami?”). Został on wyprodukowany w 2005 roku przez brytyjską stację Channel 4. W rzeczonej produkcji nieco już podstarzałe Dzieci Blitz opisują swoją młodość i teraźniejszość. Wypowiedzi głównych bohaterów są uzupełniane opiniami ekspertów: znawców brytyjskiej popkultury. Z filmu dowiadujemy się, że styl, wypracowany przez bywalców Blitz, wywarł wpływ na całą modę lat osiemdziesiątych. Przeniknął do różnych dziedzin sztuki, pozostając w nich aż do czasów współczesnych. Jeden nocny klub, rozkręcony przez dwóch zapaleńców, na zawsze zmienił bieg historii. Ale produkcja nie jest tylko zbiorem zachwytów nad twórcami Nowego Romantyzmu. Przeciwnie: ukazuje również ich ciemną stronę. Dzieci Blitz nie były bowiem święte, popełniały wiele błędów, a z konsekwencjami niektórych uczynków musiały się zmagać przez lata. Ich życie wcale nie było tak kolorowe, jak sugerowałyby stroje, dodatki i makijaże. Jakież to grzechy mieli na sumieniu artyści spod znaku New Romanticism? Trochę podobne do tych, które nosili członkowie modernistycznych cyganerii artystycznych.

Niewolnicy chemii

Głównym problemem, dręczącym noworomantyczne środowisko, była narkomania. Wielu bywalców klubu Blitz nie wyobrażało sobie życia bez kokainy. Groźniejszy narkotyk, heroina, także był przez nich zażywany. W krajach, w których drugi są zakazane, uzależnienie od substancji odurzających nieuchronnie prowadzi do kłopotów z prawem. Nic więc dziwnego, że część Dzieci Blitz musiała się zmierzyć z brytyjskim wymiarem sprawiedliwości. Do tego wszystkiego dochodziły problemy zdrowotne, niepewność jutra i destabilizacja codziennego życia. Przykład szedł z góry: narkomanem, który stracił kontrolę nad własną egzystencją, był lider bohemy, Steve Strange. Boy George miał nieprzyjemność doświadczyć czegoś naprawdę zatrważającego. W jego domu umarł młody człowiek (Michael Rudetsky), który przedawkował narkotyki. Co gorsza, istniało ryzyko, że kolejną ofiarą Thanatosa będzie sam George - kokainista i heroinista. Ówczesne gazety pisały, że nieszczęsnemu Boyowi zostało tylko osiem tygodni życia. Na szczęście, artysta wywinął się Aniołowi Śmierci i obecnie ma się bardzo dobrze. W filmie “Whatever Happened…” nie ma mowy o Pecie Burnsie z zespołu Dead or Alive. Trzeba jednak wyjaśnić, że on również się uzależnił, ale nie od drugów, tylko od operacji plastycznych. Podczas jednej z nich zaraził się gronkowcem, co zrujnowało mu wygląd, zdrowie, karierę, psychikę i budżet.

Zazdrość i medycyna

Innym grzechem Nowych Romantyków, o którym dowiadujemy się z dokumentu przygotowanego przez Channel 4, była wzajemna zazdrość. Dzieci Blitz teoretycznie były przyjaciółmi, połączonymi wspólnotą upodobań i zamiłowań. Nie zmienia to jednak faktu, że każdy z artystów chciał być najlepszy, najpiękniejszy i najsławniejszy. Przyjaźń i umiejętność cieszenia się cudzym sukcesem stawały pod znakiem zapytania, kiedy w grę wchodziły takie wartości, jak rozgłos, obecność w mediach, podziw opinii publicznej czy wysoka pozycja na listach przebojów. O pieniądzach nawet nie wypada wspominać. Rytualna rywalizacja między Nowymi Romantykami zaczynała się jeszcze przed przekroczeniem progu Blitz. Do klubu nie było bowiem łatwo się dostać, a selekcja odbywała się na podstawie wyglądu kandydatów. Skoro jesteśmy już przy temacie zawiści, powinniśmy przypomnieć sobie mój artykuł “Pete Burns i Boy George. Kongenialność czy konkurencja?”. Zasugerowałam w nim, że to właśnie niezdrowa rywalizacja z Boyem Georgem mogła doprowadzić wokalistę Dead or Alive do uzależnienia od operacji plastycznych, a co za tym idzie - do utraty zdrowia i urody. Zakażenie gronkowcem, którego doświadczył Burns, było niebezpieczne dla jego życia i wymagało długotrwałego leczenia. Więcej na ten temat można przeczytać w moim tekście “Wielkousty Michael Jackson z Port Sunlight”.

Do obejrzenia

Jeśli ktoś chce obejrzeć film dokumentalny “Whatever Happened To The Gender Benders?”, może to zrobić w serwisie YouTube. Materiał jest tam dostępny pod nazwą “The Blitz Kids Documentary”. Opublikowano go na profilu “macneilhomevideo”. Oprócz wspomnianego dokumentu, warto zobaczyć film fabularny “Worried About the Boy” (znany w Polsce jako “Kłopotliwy chłopak”). Produkcja ukazuje klub Blitz i środowisko Nowych Romantyków przez pryzmat doświadczeń życiowych Boya George’a. Nie jest to, w żadnym wypadku, arcydzieło filmowe, ale naprawdę może naprowadzić widza na właściwe tory. “Worried About the Boy” podpowiada, jakimi postaciami, zespołami i zjawiskami powinien się zainteresować każdy człowiek pretendujący do miana znawcy popkultury. Film na pewno przyda się osobom, które nie mogą sobie wyobrazić, jak wyglądali blitzowcy i ówczesna Wielka Brytania. Treść produkcji “Worried…” opisałam w tekście “Krótka recenzja filmowa. ’Kłopotliwy chłopak’ Julliana Jarrolda”.

Do poczytania

Jeżeli chodzi o strony internetowe, warto odwiedzić witryny TheBlitzClub.com i TheBlitzKids.com. Są one poświęcone wiadomemu klubowi i jego ekscentrycznym bywalcom. Na stronie TheBlitzClub.com znajduje się artykuł “The Blitz Club. Our version of the story” (“Klub Blitz. Nasza wersja opowieści”), w którym Steve Strange i Rusty Egan opisują dyskotekę z punktu widzenia jej gospodarzy. Inne witryny, na które wypada zerknąć: Shapersofthe80s.com i Visage.cc. W wirtualnym wydaniu dziennika “The Guardian” znajduje się ciekawa publikacja (“przedruk” z pisma “The Observer”) zatytułowana “Spandau Ballet, the Blitz kids and the birth of the New Romantics” - “Spandau Ballet, dzieci Blitz i narodziny Nowych Romantyków”. Jest to długi, dziennikarski tekst z października 2009 roku. Informacje o poszczególnych grupach muzycznych, artystach i zjawiskach można znaleźć w polsko- i anglojęzycznej Wikipedii. Zachęcam także do poszukania oficjalnych profili/stron muzyków w różnorakich serwisach społecznościowych.

Natalia Julia Nowak,
7-15 maja 2013 roku

 

27 lipca 2013   Dodaj komentarz
Muzyka   muzyka   kultura   blitz   new romantic   new romanticism  
< 1 2 >
Njnowak | Blogi