Krótka recenzja filmowa. "Charlotte...
OD AUTORKI
Uroczyście ogłaszam, że zdecydowałam się kontynuować moją serię “krótkich recenzji filmowych”. Po zwięzłym opisaniu i ocenieniu czterech produkcji (“Kłopotliwego chłopaka” Juliana Jarrolda, “Habemus Papam” Nanniego Morettiego, “Dobrego papieża” Ricky’ego Tognazziego i “Wyspy skazańców” Mariusa Holsta) postanowiłam zająć się dziełem “Charlotte for Ever” - “Charlotte na zawsze” Serge’a Gainsbourga. Powracam z hukiem, bo tak się składa, że “Charlotte…” to film niesłychanie kontrowersyjny, prowokacyjny i bulwersujący. Przyznam szczerze, że gdy po raz pierwszy rzuciłam na niego okiem, byłam w ciężkim szoku. Żeby obejrzeć go w całości, musiałam długo przygotowywać się psychicznie. W końcu jednak zdołałam przez niego przebrnąć, czego efektem jest niniejszy tekst. Życzę miłej lektury i proszę o cierpliwe oczekiwanie na kolejne recenzyjki!
Natalia Julia Nowak
Tytuł oryginalny: “Charlotte for Ever”
Tytuł polski: “Charlotte na zawsze”
Reżyseria: Serge Gainsbourg
Rok produkcji: 1986
Gatunek: dramat
Historia alkoholika
Film przeznaczony wyłącznie dla widzów dorosłych. Skandalizujące, półtoragodzinne dzieło, wymyślone i zrealizowane przez słynnego francuskiego artystę Serge’a Gainsbourga (1928-1991). Ten znany piosenkarz, kompozytor, poeta, aktor, scenarzysta i reżyser wciela się tutaj w główną rolę męską. Główna rola żeńska przypada zaś jego córce Charlotte (ur. 1971) będącej owocem związku z brytyjską wokalistką i aktorką Jane Birkin (ur. 1946). Tytuł produkcji nawiązuje do płyty “Charlotte for Ever” z 1986 roku nagranej wspólnie przez Serge’a i Charlotte. Krążek, poza granicami Francji, był promowany pod nazwą “Lemon Incest” - “Cytrynowe kazirodztwo”. Wcześniej, bo już w roku 1984, ukazały się singiel i teledysk “Lemon…”. Przejdźmy jednak do tego, co nas najbardziej interesuje, czyli do filmu “Charlotte na zawsze”. Akcja dzieła rozgrywa się w czasach współczesnych autorowi.
Główny bohater, niejaki Stan, jest dekadentem rodem z epoki modernizmu. Pogrążonym w depresji, apatycznym, niedostrzegającym sensu życia i odczuwającym pogardę do samego siebie. Mężczyzna zmaga się z rozpaczą i wyrzutami sumienia, które wyniszczają go na równi z alkoholem i papierosami. Nieustannie myśli o tym, że spowodował tragiczny wypadek drogowy, w wyniku którego zginęła jego żona. Stan, po śmierci ukochanej kobiety, nie potrafi wziąć się w garść. Jako alkoholik i palacz, niszczy swoje zdrowie, a na dodatek marnuje pieniądze, przez co popada w tarapaty finansowe. Bohater filmu nie jest również w stanie uporządkować swojego życia uczuciowego i erotycznego. Sprowadza do swojego domu mnóstwo prostytutek i nimfomanek, ale żadnej z nich nie kocha i nie szanuje. Problemy mężczyzny konsekwentnie się nawarstwiają. Postać upada coraz niżej.
Stan, na swoje nieszczęście, jest także typem nadwrażliwego, niepraktycznego intelektualisty. Ten wykształcony, oczytany humanista posiada ogromną wiedzę z zakresu literatury i sztuki, ale nie radzi sobie w codziennej, banalnej egzystencji. Bohater potrafi recytować z pamięci dzieła wybitnych poetów i pisarzy, lecz nie umie zadbać o samego siebie. Chętnie snuje filozoficzne refleksje, ale nie zastanawia się nad tym, co będzie w najbliższej przyszłości. Stan wykonuje wolny zawód: jest scenarzystą i poetą. Niestety, depresja sprawia, że brakuje mu natchnienia do pisania scenariuszy. To także go frustruje, tym bardziej, że współpracownicy nalegają, żeby wziął się wreszcie do roboty. Mężczyzna ma w swoim życiu tylko dwie osoby. Pierwszą z nich jest przyjaciel-biseksualista, który również nie radzi sobie z przeciwnościami losu. Drugą - umiłowana, dorastająca córka.
Lolita wśród ramoli
Charlotte, bo o niej mowa, ma piętnaście lat. Jest inteligentna, zdecydowana, odważna, wierna swoim zasadom i bardzo dojrzała jak na swój wiek. Odznacza się wdziękiem, urokiem i delikatnością, które wcale nie przekreślają jej silnej, wyrazistej osobowości. Na przedwczesną dojrzałość dziewczyny mogła wpłynąć jej sytuacja życiowa. Charlotte cierpi z powodu śmierci matki i wypomina ojcu, że do tragedii doszło z jego winy. Dostrzega, że Stan coraz bardziej się stacza i że wkrótce sam może umrzeć. Nastolatka otwarcie mówi, że nie chce zostać sierotą. Relacje między nią a ojcem są trudne. Dziewczyna darzy swojego rodzica mieszanymi uczuciami. Z jednej strony, kocha go i martwi się o niego. Z drugiej, gardzi nim jako człowiekiem upadłym moralnie. Sama nie jest jeszcze zdemoralizowana, ale nie wiadomo, jak długo taka pozostanie, będąc w stałym kontakcie z ojcem i jego kolegą.
Tym bardziej, że ci dwaj samotni, sfrustrowani, nieszczęśliwi mężczyźni nie patrzą już na nią jak na małą dziewczynkę. Charlotte, będąca typem lolity, niezmiernie ich intryguje. Bohaterowie wyraźnie fascynują się jej podwójną (dziecięco-kobiecą) naturą. Nastolatka zachwyca ich czystością i niewinnością, wydaje im się krucha i zwiewna, działa na nich dziecinną słodyczą i tkliwością. Jest świeża, skromna, nieumalowana, konwencjonalnie ubrana i prosto uczesana. Ale mężczyźni widzą, że dziewczyna dojrzewa, rozwija się biologicznie, wykazuje zainteresowanie sprawami damsko-męskimi, rozumie dwuznaczne aluzje, zdaje sobie sprawę z własnej atrakcyjności oraz zna tajniki bycia uwodzicielską. Stan, jako biologiczny ojciec Charlotte, nie przekracza w swojej fascynacji granic przyzwoitości. Ten drugi owszem, dlatego główny bohater musi go pilnować i przywoływać do porządku.
Wątek Charlotte to - jak nietrudno odgadnąć - najbardziej kontrowersyjny element filmu. Może on przerażać, nie tylko ze względu na treść, ale również z uwagi na formę. Fakt, że jest to opowieść o dwóch obleśnych, żałosnych ramolach patrzących z pożądaniem na piętnastolatkę, można by jeszcze przełknąć. Pytanie brzmi: czy podczas kręcenia dramatu nie złamano pewnych zasad? Czy godzi się kręcić sceny, w których nieletnia aktorka występuje bez stanika, i to z doskonale widocznymi sutkami? Czy godzi się robić zbliżenia na jej pupę, kiedy dziewczyna tańczy w obcisłej sukience, pod którą widać rowek między pośladkami? Czy godzi się układać dialogi, w których piętnastolatka rozmawia z pięćdziesięcioośmiolatkiem o seksie? Czy normalny ojciec zaangażowałby własną córkę do udziału w takiej produkcji? Czy to wszystko nie graniczy z pedofilią i pornografią dziecięcą?
Liryczny i niebezpieczny
Jak wiadomo, ocena artystyczna dzieła nie powinna być tożsama z oceną moralną. Istnieje przecież wiele utworów, które są majstersztykami, chociaż mówią o sprawach nagannych, niejednoznacznych lub wywołujących skrajne emocje. Czy “Charlotte na zawsze” jest filmem dobrym? Nie jestem krytykiem filmowym, więc powstrzymam się przed udzieleniem odpowiedzi na to pytanie. Na pewno nie jest to typowa, głównonurtowa, komercyjna papka. Produkcja jest bardziej liryczna niż epicka. Tak naprawdę, nie dzieje się w niej prawie nic. W filmie nie chodzi bowiem o wydarzenia, tylko o przeżycia wewnętrzne bohaterów. Zamiast gnającej do przodu akcji, mamy tutaj długie dialogi, literackie wstawki, wymowne gesty i spojrzenia etc. Niektórzy widzowie powiedzą, że “Charlotte…” to dzieło nudne, monotonne, przegadane i bezsensowne. Inni będą zaś urzeczeni jego głębią i specyficznym klimatem.
Na uwagę niewątpliwie zasługuje gra aktorska Serge’a Gainsbourga, który doskonale wciela się w rolę rozdartego wewnętrznie, zrezygnowanego, załamanego artysty-intelektualisty. To, że Gainsbourg jest taki przekonujący, może wynikać z faktu, iż film “Charlotte na zawsze” ma charakter częściowo autobiograficzny. Kiedy produkcja powstawała, Serge naprawdę był zgorzkniałym mężczyzną uzależnionym od alkoholu. Kolejnym elementem, który należałoby wyróżnić, jest filmowa kreacja Charlotte Gainsbourg. Chociaż młoda aktorka nie gra w sposób wybitny, jest ponadprzeciętnie intrygująca. Powiedziałabym nawet, że stanowi ona element “fascynująco-niepokojący”. Ten jej delikatny głosik, twarz pokerzysty i spadające jak grom z jasnego nieba wybuchy temperamentu! Inny atut filmu: ścieżka dźwiękowa autorstwa Serge’a. Nie pozwala ona zapomnieć, że Gainsbourg to znakomity kompozytor.
A teraz moja subiektywna, moralna ocena produkcji “Charlotte na zawsze”. Uważam, że dramat wyreżyserowany przez SG jest niebezpieczny. Teoretycznie, żaden artysta (z wyjątkiem świadomego nawoływacza) nie ponosi odpowiedzialności za to, jak jego twórczość zostanie zrozumiana i wykorzystana przez odbiorców. Myślę jednak, że film “Charlotte…” mógłby stać się inspiracją i afrodyzjakiem dla osób o skłonnościach pedofilskich i/lub kazirodczych. Mógłby przekonać takich ludzi, że zachowania pedofilskie/kazirodcze są czymś “dobrym”, “pięknym“ i “poetyckim“. To samo dotyczy teledysku “Lemon Incest” z 1984 roku. Ten drugi twór jest nawet gorszy, bo grająca w nim Charlotte ma tylko dwanaście (no, niecałe trzynaście) lat. Ktoś, po obejrzeniu tego video clipu, mógłby przecież pomyśleć: “Jeśli Serge Gainsbourg tak mógł, to dlaczego ja nie mogę?!” (parafraza pewnej pseudopedofilskiej wypowiedzi cytowanej na stronie Gazeta.pl). Brrr! Zatrważające!
Nie polecam, ale i nie zabraniam oglądania wymienionych wyżej materiałów.
Natalia Julia Nowak,
11-15 sierpnia 2013 r.